A A A

Ewa Krajska, Moda jako manipulacja

Umieć ubrać się tak, żeby zawsze w każdej sytuacji wyglądać ładnie, to umiejętność, która jest prawdziwą sztuką.

W 1959 r. ukazała się książka zatytułowana „Historia ubiorów”. Jej autorka Ewa Szyller tak podsumowała swoją pracę: „Pisząc o historii mody minionych wieków, o przyczynach powodujących zmiany ubiorów, musieliśmy często mówić o monarchach, o warstwach uprzywilejowanych, ponieważ na ich zamówienie powstała moda, oni byli jej użytkownikami. Masy ludności powtarzały jak uproszczone, zbiedniałe echo formy ubiorów noszone przez możnych lub odziewały się jak bądź i w co bądź, byle okryć nagość i jako tako ochronić się przed zimnem. (...). Ustrój socjalistyczny daje warunki, (...) żeby kaprys mody nie był w istocie grubym wyrachowaniem kapitalisty, właściciela wielkiego domu mody, który wie, że jeżeli nie wmówi w swych klientów, że tylko nowo wyprodukowane przez niego cuda są wyrazem prawdziwej elegancji, mogą oni zbyt długo nosić poprzednio zakupione modele lub - co gorsze - może ich zwabić firma konkurencyjna. Jedno i drugie może katastrofalnie pogorszyć jego interesy".

Powyższy cytat mający dowodzić wyższości socjalizmu nad kapitalizmem (co dla młodych ludzi może być ciekawym przykładem, jak daleko sięgała propaganda PRL-u) jest interesujący przede wszystkim z jednego powodu. Zawiera on pośrednio pytanie o to, co „napędza” modę. Z całą pewnością można stwierdzić, że tym motorem jest „interes”, czyli jak powiedzielibyśmy dziś - wielki biznes. Moda obok przemysłu kosmetycznego jest potężną siłą napędową rynku.

Wielkie firmy, dyktatorzy mody, czasopisma, głównie kobiece, które lansują nowe wzory i trendy, to nie tylko wielki przemysł, ale też wielka manipulacja ludźmi. Tej manipulacji najłatwiej poddaje się młodzież, dlatego w sklepach najwięcej jest ubrań w rozmiarze S i XS. Trzeba być kobietą czterdziesto- lub pięćdziesięcioletnią, żeby przekonać się, jak trudno znaleźć ubranie, które nie jest kusą bluzeczką (sięgającą pępka) lub spodniami zaczynającymi się dużo poniżej pasa. O odpowiednim rozmiarze już nie wspomnę.

Żeby interes „kręcił się”, moda musi się stale zmieniać. W jednym sezonie obowiązuje więc kolor zielony, w innym różowy, w następnym pomarańczowy itd. Wiadomo, że im mniejsze koszty, tym większy zysk.

Stąd pewnie bluzeczki kurczą się coraz bardziej, nie mówiąc już o bieliźnie (vide stringi). Siła mody i obawa, żeby nie odbiegać od grupy rówieśników, są tak wielkie, że w te „ubranka dla lalek” wciskają się nawet te nastolatki, które niekoniecznie mogą pochwalić się filigranową figurą.

Moda, nakręcając olbrzymi biznes, jest dziś także przedmiotem innej manipulacji. Ona wymusza pewien styl bycia, kulturę zachowania, sposób myślenia. Koleżanka syna, która przyszła do naszego domu, rozsiadła się (nie usiadła) w fotelu z podwiniętymi nogami. Gdyby była w kostiumie, trudno byłoby jej wykonać taki „manewr”. Spodnie pozwalają na dużą swobodę, na pewien luz, który przejawia się w sposobie chodzenia, siadania, bycia. Moda, która coraz bardziej odkrywa ciało, która w zasadzie zatarła granicę między ubiorem kobiet wykonujących najstarszy zawód świata a ubiorem nastolatek i młodych kobiet mających inne źródła utrzymania, powoduje erotyzację życia, aż do nasilenia zjawisk patologicznych, takich jak zboczenia, gwałty itp. Kiedyś babcie powtarzały młodym pannom, że największą ozdobą młodości jest skromność. Dziś skromność nie jest w modzie. Skromność nie przynosi zysku.

Młodzi ludzie ubierają się pod dyktando obowiązującej mody, chcąc być oryginalnymi, ubierają się jak w mundurki w zaplanowane i wciskane im przez kreatorów mody ubiory. Może warto chociaż w czasie wakacji spróbować wyłamać się i zrezygnować z tego uniformu. Naprawdę sukienka jest bardzo dobrym wynalazkiem, a co ważniejsze - dodaje urody. Bo nosić rzeczy modne i drogie to żadna sztuka, jeśli tylko można sobie na to pozwolić. Ale ubrać się tak, żeby zawsze w każdej sytuacji wyglądać ładnie, to umiejętność, która dopiero jest prawdziwą sztuką.