Kultura jedzenia - felieton
Kultura ma różne wymiary i wydaje owoce w przeróżnych perspektywach. Ma też wiele swoich „wierzchołków gór lodowych”. Jest więc np. coś takiego jak kultura stołu, która nie jest tylko zespołem zasad savoir vivre i wskazań etykiety, ale również swoistą kulturą kulinarną, która objawia się między innymi w typach kulinarnych upodobań, charakterze spożywanych potraw itp.
Są potrawy będące swoistymi dziełami sztuki, wyrafinowane, wysublimowane które można przyrównać do utworów Bacha czy obrazów Leonarda da Vinci. Są dania prymitywne i wulgarne, wręcz kiczowate jak disco polo czy bohomazy z przysłowiowym jeleniem na rykowisku. To kulinarne disco polo i kulinarny jeleń na rykowisku to wszelkie tzw. Fast foody.
Gdy pewnej nocy wracałem samochodem z wykładu w odległym mieście zobaczyłem jak przez pusta warszawska ulicę przechodzi młody człowiek jedząc hot-doga. Gdy rozejrzałem się po okolicy zobaczyłem obdrapaną budkę i napis na niej: „Hod-dogi – 24 godziny na dobę”. Zastanowiło mnie kto i dlaczego jest klientem takiego przybytku w środku nocy. Może to są – pomyślałem – ludzie, którzy nagle zgłodnieli i którzy akurat nie mają w domu nic do zjedzenia?
Gdy ostatnio w niedzielę wychodziłem ze Mszy św. w swoim parafialnym kościele zauważyłem, że część, szczególnie tych młodych, parafian, ustawia się w kolejkę przed nowo otwartym lokalem. Zainteresowałem się, co tam oferują. Oferowano: hot-dogi, hamburgery, a przede wszystkim kebab – ścinki pieczonego mięsa podane w wielkiej bułce razem z cebulą, sałatą, pomidorami, ketchupem i sosem czosnkowym.
Zobaczyłem jak młode małżeństwo z dzieckiem opuszcza lokal trzymając w rękach takie kebaby i spożywa je z wyraźnym smakiem (aż im się uszy trzęsły) siadając na pobliskim osiedlowym płotku odgradzającym trawnik od ulicy. Oni wyraźnie nie byli głodni. Na wiosennym spacerze do Wilanowa zauważyłem, że liczne tam restauracje świecą pustkami, a wnętrze Mac Donalda aż kipi od klientów.
Jest dziś wielu ludzi, dla których największym kulinarnym „hitem” są Fast foody, którzy rozsmakowują się w barbarzyńskich i prymitywnych potrawach. Ktoś przypomni, że o gustach się nie dyskutuje. Tak, ale one związane są z poziomem ludzkiej kultury.
Stanisław Krajski
Są potrawy będące swoistymi dziełami sztuki, wyrafinowane, wysublimowane które można przyrównać do utworów Bacha czy obrazów Leonarda da Vinci. Są dania prymitywne i wulgarne, wręcz kiczowate jak disco polo czy bohomazy z przysłowiowym jeleniem na rykowisku. To kulinarne disco polo i kulinarny jeleń na rykowisku to wszelkie tzw. Fast foody.
Gdy pewnej nocy wracałem samochodem z wykładu w odległym mieście zobaczyłem jak przez pusta warszawska ulicę przechodzi młody człowiek jedząc hot-doga. Gdy rozejrzałem się po okolicy zobaczyłem obdrapaną budkę i napis na niej: „Hod-dogi – 24 godziny na dobę”. Zastanowiło mnie kto i dlaczego jest klientem takiego przybytku w środku nocy. Może to są – pomyślałem – ludzie, którzy nagle zgłodnieli i którzy akurat nie mają w domu nic do zjedzenia?
Gdy ostatnio w niedzielę wychodziłem ze Mszy św. w swoim parafialnym kościele zauważyłem, że część, szczególnie tych młodych, parafian, ustawia się w kolejkę przed nowo otwartym lokalem. Zainteresowałem się, co tam oferują. Oferowano: hot-dogi, hamburgery, a przede wszystkim kebab – ścinki pieczonego mięsa podane w wielkiej bułce razem z cebulą, sałatą, pomidorami, ketchupem i sosem czosnkowym.
Zobaczyłem jak młode małżeństwo z dzieckiem opuszcza lokal trzymając w rękach takie kebaby i spożywa je z wyraźnym smakiem (aż im się uszy trzęsły) siadając na pobliskim osiedlowym płotku odgradzającym trawnik od ulicy. Oni wyraźnie nie byli głodni. Na wiosennym spacerze do Wilanowa zauważyłem, że liczne tam restauracje świecą pustkami, a wnętrze Mac Donalda aż kipi od klientów.
Jest dziś wielu ludzi, dla których największym kulinarnym „hitem” są Fast foody, którzy rozsmakowują się w barbarzyńskich i prymitywnych potrawach. Ktoś przypomni, że o gustach się nie dyskutuje. Tak, ale one związane są z poziomem ludzkiej kultury.
Stanisław Krajski