A A A

Michał Krajski, Architektura na miarę człowieka… standardowego.

 

Architektura wywiera na ludzi wielki wpływ. Wielu z nich pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy, jak wielki. Amerykański socjolog Marshall Mcluhan dostrzegł wyraźnie te wpływy, które dotyczą nie tylko architektury, ale całego otoczenia: Kształty, jakie przybiera techniczne otoczenie są ideo-ramami. Każdy kształt (praktyczny wynalazek czy cała metropolis), każda sytuacja zaplanowana i zrealizowana przez twórczą inteligencję człowieka to okno ukazujące nam lub wypaczające rzeczywistość. Dzisiaj, kiedy technika potęgi używa całego planetarnego otoczenia, urabiając je, jakby to był materiał sztuki, natura znikła wraz z poezją natury. A rola sali szkolnej zmniejszyła się, bo znika monopol kultury książkowej. (...) Widzimy dzisiaj nową sytuację, bo i starzy i młodzi uczą się w szkołach bez ścian. Całe miejskie otoczenie stało się agresywnie pedagogiczne, każdy człowiek i każda rzecz coś oświadczają, do czegoś nawołują. Mcluhan nie wyjaśnia jednak, czego uczą nas te ideo-ramy. Bardzo ważne jest zaś uświadomienie sobie tego, aby wiedzieć, dlaczego jesteśmy tacy, jacy jesteśmy.

 

Nowoczesność, a więc między innymi współczesne miasto, tworzone na bazie nowych idei zagospodarowania przestrzeni, wypełnione technologią zawiera się w słowie: modernizm. Tym mianem określa się epokę w sztuce, która zrodziła się na przełomie XIX i XX wieku i która wydała wiele prądów artystycznych i twórców. Jest to jednak również określenie filozofii XIX wiecznej, która doprowadziła do powstania totalitaryzmów takich, jak komunizm i nazizm. Czego, by jednak nie kojarzyć z tym pojęciem, to jest ono związane z pogardą tradycji i historii, z nową wizją człowieka i świata, w której wszystko trzeba poddać weryfikacji: filozofię, religię, a także kulturę i sztukę. Modernizm, jak zauważa prof. Henryk Kiereś myli świat z myśleniem o świecie. Nie bierze np. pod uwagę tego, jaki jest rzeczywiście człowiek, ale tworzy swoją, idealną wizję człowieka. Modernizm jest więc rodzajem utopii, która najwięcej czerpie z rewolucji francuskiej. Socjalizm-komunizm będzie starał się wprowadzić w życie hasła 1789 r. Będzie głosił wolność – równość-braterstwo chociaż bardziej skupi się na dwóch ostatnich postulatach. Liberalizm, który również wypływa z modernizmu wywyższy wolność. Widząc zaś porażkę komunistycznego braterstwa i równości na ich miejsce umieści tolerancję i różnorodność.

 

Wraz z rozwojem ideologii modernistycznej, rozwijała się sztuka, która stawała się coraz bardziej służebnicą tej pierwszej. Jeśli politycy starali się pomyśleć ideę społeczeństwa utopijnego to artyści-architekci myśleli o idei miasta utopijnego. Takimi projektodawcami byli Saint-Simon, Robert Owen i Charles Fourier. Ten ostatni stworzył teorię pasaży. Postulował zamianę składów włókienniczych na centra handlowe, a z czasem na domostwa. Jak pisze Krzysztof Sołoducha, miasto to miałoby się składać z takich właśnie pasaży, a także z ludzi tworzących w nim maszynerię. Było to więc bardzo mechaniczne potraktowanie człowieka. Fourier chciał jeszcze utworzyć wielkie osiedla, o dużym zagęszczeniu budynków i mieszkańców, które by się nazywały falansterami od greckiego słowa falanga oznaczającego zwarty szyk bojowy. Zresztą próba zrealizowania tego pomysłu w Algerii, Nowej Kaledonii i we Francji się nie powiodła. Robert Owen w 1832 r. również zaprojektował obraz idealnego miasta, tym razem, w kształcie czworoboku. Miałoby w nim mieszkać od trzech do pięciu tysięcy ludzi. Była to odpowiedź na złe warunki mieszkaniowe robotników zatrudnionych w pierwszych fabrykach przędzalniczych. Jedyny taki obiekt jednak powstał w Harmony Hall w Hampshire. Ta izolowana, komunistyczna kolonia upadła zresztą niedługo po założeniu.

 

W 1933 r. powstała Karta Ateńska, która zrzeszała architektów z wielu krajów świata. Kontynuowała ona myśl wcześniejszych utopistów i głosiła, że architektura musi służyć człowiekowi. Kierowała się w swojej działalności wieloma humanistycznymi hasłami, dążyła do otwartego miasta, otwartego na naturę. Stawiała także za wzór: „trzy marzenia urbanisty: słońce, przestrzeń i zieleń”. Miały od tej pory powstawać bezpieczne i demokratyczne miasta-ogrody podzielone na rejony pracy, rozrywki, usług i wypoczynku.

 

Jednym z najwybitniejszych przedstawicieli związku, którego w zasadzie idee były przede wszystkim realizowane był Charles-Édouard Jeanneret-Gris znany powszechnie jako Le Corbusier. Sformułował on pięć punktów nowoczesnej architektury. Domy miały być stawiane na słupach, miały mieć płaskie dachy i na nich ogrody, miały być robione na bazie wolnego rzutu, posiadać wolną elewację i podłużne okna. Ponadto ten humanista, jak nazywa go Piotr Bogdanowicz, głosił: „Człowiek musi mieć zapewnione prawo do mieszkania, pracy, wypoczynku oraz przemieszczania się z miejsca na miejsce„.

 

Czego uczy nas taka architektura?

 

Wydaje się że poszanowania dla człowieka, dla jego podstawowych praw, dla jego wolności. Spełnia więc wszystkie teoretyczne założenia humanizmu wielokrotnie się na niego zresztą powołując. Jeśli jednak wnikniemy głębiej w działalność i myśl Le Corbusiera będziemy w stanie lepiej zrozumieć ten rodzaj humanizmu.

 

Le Corbusier przystępując do pracy potępił wcześniejsze wizje miast-ogrodów. Stwierdził bowiem, że był tam obecny zbytni indywidualizm. Uważał, że zniszczone środowisko, złe zagospodarowanie terenu jest wynikiem egoizmu jednostek. Tak więc: „konieczne będzie uwolnienie ziemi od parcel, od podziałów wynikających z prywatnego nią władania.” Dla wielkiego wizjonera architektury, a przy tym humanisty liczył się kolektyw. Miał on objąć nie tylko warunki mieszkaniowe: „Miasta muszą znaleźć odpowiednie tereny dla kolektywnych zajęć – sportu, rozrywki i nauki.” To był dopiero początek trudnej drogi jaką miał przed sobą Le Corbusier. Jego następnym krokiem było dojście do wniosku, że zieleń uratuje się wsadzając ludzi do olbrzymich bloków. Problem indywidualnych zamówień i rozbieżnych gustów artysta rozwiązał prosto: „Pojedyncze obiekty, projektowane na indywidualne zamówienie, muszą ustąpić przed produkcją przemysłową. Dom musi się poddać reżimowi koordynacji wymiarowej.” Mieszkania od tej pory miały być dosłownie produkowane w fabrykach, maszynowo. Ich produkcję miał regulować przemysł. Najwyższym prawem nowej estetyki był funkcjonalizm. Dlatego też jednym z punktów nowoczesnej architektury była wolna elewacja oznaczająca brak jakiegokolwiek ornamentu, ozdób, tylko naga ściana w surowym betonie często z przewodami na wierzchu. Główną dewizą Le Corbusiera stały się słowa: „Dom – maszyną do mieszkania”. Wszystko miało być w nim standardowe. Francuski artysta przeciwstawiał się wszelkim przejawom ludzkiego indywidualizmu. Nie tolerował żadnych różnic. Liczył się jedynie kolektyw. Człowiek jednak wciąż nie pasował do tego schematu. Wciąż różnił się bowiem od drugiego choćby różnymi predyspozycjami, jak wymiary ciała. Le Corbusier i z tym sobie poradził. Mając również wykształcenie matematyczne obliczył, że człowiek powinien liczyć 1, 82 m. Na taki też wzrost projektował mieszkania i wszelkie urządzenia. Szablonowi stali się więc nawet ludzie, którzy mieli mieć odtąd te same wymiary – przynajmniej w chorej wyobraźni artysty. Mieszkańcy nowych i unowocześnionych miast stawali się jak u Fouriera elementem skomplikowanej maszynerii.

 

Le Corbusier tworzył nowy wspaniały świat, nowe prawa i jak dobry ojciec otaczał swoim działaniem coraz większą liczbę ludzi i sfer życia. Pamiętał więc o matkach z dziećmi dla który utworzył zaciszne miejsca, o przechodniach, którym pobudował zawieszona ponad jezdniami galerie, by byli bezpieczniejsi. By usprawnić wszystkie swoje działania naśladował idę masowej produkcji Forda. Wprowadził standaryzację bryły i standaryzację technologii. To przemysłowe podejście do architektury mieszkaniowej wyrażało się również w odpowiednim „maszynowym” języku. Człowiek stał się w nim użytkownikiem, rodzina – jednostką społeczną, dom – przestrzenną jednostką mieszkaniową lub blokiem. Nie budowano już sklepów, ale pawilony. Zginęły nawet ulice. Na ich miejsce pojawiły się ciągi pieszo – jezdne.

 

Coś jednak w tym raju się zepsuło. Jak napisał Krzysztof Sołoducha zaciszne miejsca zajęły prostytutki, a w galeriach pojawili się złodzieje i zboczeńcy, którzy spokojnie mogli lawirować w systemie tuneli. Wystarczy zresztą, że popatrzymy na nasze osiedla, gdzie na ławeczkach siedzi wielu pijaków, gdzie czasem strach przechodzić nocą, gdzie jest trochę trawy, ale nikt na nią nie wejdzie, żeby się nie ubrudzić. Blokowiska były marzeniem Le Corbusiera, jego projektem, a raczej eksperymentem. My do dzisiaj musimy znosić nieludzkie skutki tych badań. Eksperyment się bowiem nie udał. Le Corbusier był idealistą. Był to humanista zapatrzony w człowieka. Naprawdę pragną dla niego wszystkiego, ale nie był to ktoś taki, jak ja, czy ty. Był to człowiek standardowy, schematyczny, bez twarzy, upodobań, kompleksów. Dla sprawiedliwości można tylko dodać, że nieliczne pomysły Le Corbusiera były dobre, jak choćby ogrody na dachach.

 

Ta architektura nie służy człowiekowi, ale jak pokazuje doświadczenie degeneruje go. Te ideo – ramy mogą nas jednak czegoś nauczyć. Choćby tego, jak wygląda zrealizowane braterstwo. Wystarczy spojrzeć na stosunki panujące w bloku, na to, że ludzie zamiast się do siebie zbliżyć, oddalili się od siebie, nawet często popadając we wrogość. Mogą nas też nauczyć prawdziwego oblicza równości, która z konieczności sprowadza ludzi do jednego wspólnego, zwykle najniższego, mianownika, odbierając im ich naturalne różnice. Mogą nas w końcu nauczyć, że każda ideologia jest zła, bo dysponuje jedynie pewną, zawsze zawężoną, wizją człowieka. „Ale ideały pozostają piękne” ktoś powie. Ideały te jednak zawsze muszą prowadzić do zbrodni, bo nie mogąc się zrealizować, wypaczają się.

 

Cytaty za Piotrem Bogdanowiczem „Człowiek i przestrzeń”

 

Bibliografia:

 

Piotr Bogdanowicz, „Człowiek i przestrzeń”

Krzysztof Sołoducha „Krótka historia blokowisk” (artykuł ze strony www.sztuka-architektury.pl)