A A A

Moda – elegancja – artyści

Jedna z polskich znanych malarek wspominając czasy PRL-u powiedziała, że plastyczki były wtedy najlepiej ubranymi kobietami. Wyszukiwały ubrania na tzw. ciuchach, przerabiały spódnice, bluzki i sukienki z paczek (w tamtych czasach kto miał krewnych na Zachodzie otrzymywał od nich paczki z żywnością i ubraniami; szczególnie cenne były ubrania; można je było bowiem sprzedać w komisie, na bazarze, czy po prostu znajomemu znajomych), same malowały sobie buty. Stwierdziła też: „Na tle szarzyzny każda czuła potrzebę zabłyśnięcia tęczą. To była po trosze działalność artystyczna, a częściowo – manifestacja polityczna: nie damy się czerwonemu!”

Jak dziś ubierają się plastyczki, te kobiety, które powinny świecić estetycznym, także w perspektywie stroju, przykładem, których jednym z zadań jest, jakby się wydawało, upowszechnianie tego, co reprezentuje wysoką kulturę estetyczną – co jest piękne? Artykuł na ten temat napisała Monika Małkowska na jednym z portali internetowych. Jej zdaniem ludzie sztuki to w większości osoby, które nie chcą dziś „marnować czasu” na strojenie się, „popierają luz graniczący z nonszalancją”, często preferują „styl neutralno-sportowy”. Gdy się ich spotka „można by ich wziąć za pracowników fizycznych”. Wielu więc z nich i to niezależnie od tego ile mają lat „paraduje w spranych T-shirtach, bajowych bluzach z kapturem, rozciągniętych swetrach”, zakłada do tego „dżinsy lub luźne bermudy”. Małkowska podaje wiele przykładów takich osób z „górnej półki” świata artystycznego wymieniając ich z imienia i nazwiska.

Jedna z nich wyznaje: „Zakupów ciuchowych także dokonuję w biegu. I zawsze za grosze. Mam swoje ulubione miejsca – Ryłko, butik Lilla Róż przy Tamce, second handy w Wiźnie nad Narwią, końcówki kolekcji we Władysławowie”.

Tak na marginesie. Świetnie znam second handy w Wiźnie. Tak się zdarzyło, że spędziłem z rodziną kilka urlopów pod rząd w pobliżu tego miasta. Gdy odkryliśmy te wyjątkowo tanie i bogate w specyficzne ubiory sklepy zaczęliśmy się w nich zaopatrywać i organizować małe… bale przebierańców. Uciechy było, co nie miara, ale nikt z nas nie odważyłby się założyć tych ubrań na co dzień. Inna, kurator wielu znanych wystaw, „zawsze wygląda, jakby wybierała się na rajd po górach”, a zatem: „sneakersy, spodnie z wieloma kieszeniami na nogawkach, pikowana kamizela”. Mówi: „Nie uznaję torebek, muszę mieć wolne ręce. Cały majdan upycham po kieszeniach”.

Za jedną z najbardziej eleganckich kobiet środowiska plastycznego uchodzi pewna pani z Warszawy, która, jak pisze Małkowska, „jest ascetycznie elegancka: białe jeansy i takiż sweter, skórzana prosta kurtka”.

Niezwykle malownicze jest to określenie „ascetycznie elegancka” odniesione do ubioru, który można uznać za odświętną wersję, mówiąc delikatnie, kowbojskiego stroju roboczego.

Co ciekawe jednak to wszystko starsze i mocno starsze pokolenie. Młodzi płyną już z nową falą wpisującą się w stary nurt ponadczasowej i eleganckiej mody. Uznają bowiem, że „klasa stroju znamionuje zawodowy sukces”. Jedna z reprezentantek tego środowiska mówi: „Wolę jedną świetną rzecz niż kilka byle jakich”. Inna dodaje: „Do pracy zabieram dwie bluzki, na zmianę. Muszę wyglądać i czuć się jak spod igły”. Jeszcze inną Małkowska charakteryzuje w sposób następujący: „Nigdy nie powtarza tej samej kreacji; nie zdarza się, żeby jakikolwiek detal jej stroju był przypadkiem”.

No cóż. Tym razem należy się cieszyć, że młodzi buntują się przeciwko staremu pokoleniu, i że można jeszcze młodszych wzywać do tego, by ich naśladowali. Po zgrzebnych czasach komunistycznej i liberalnej bylejakości powoli przychodzi czas normalności – czas elegancji.

Stanisław Krajski