A A A

Spotykamy księdza, zakonnika, zakonnicę

Jeden kapłan zamieszkały w okolicy rojącej się od jezior opowiadał mi, że, gdy idzie w sutannie ulicą, wchodzi w niej do sklepu, do urzędu itp., wierni mówią mu „Dzień dobry”, a gdy odjeżdża latem kilkanaście kilometrów od domu, by spokojnie wykąpać się w jeziorze i idzie w slipkach do wody wciąż ktoś uśmiechnięty zastępuje mu drogę i wrzeszczy „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, proszę księdza”.

I w jednym i w drugim wypadku jest to niegrzeczne, niedelikatne, nietaktowne.

Księdza, zakonnika, zakonnicę powinniśmy witać katolickim pozdrowieniem („Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, „Szczęść Boże”) i w taki sposób żegnać (np. „Szczęść Boże” czy „Z Bogiem”).

Gdy jednak osoba taka pojawia w sytuacji, którą można nazwać prywatną (na plaży, podczas zabiegów w sanatorium, w toalecie) nie powinniśmy oznajmiać „całemu światu”, że jest to osoba duchowna. Wszystko ma swój czas i miejsce. Nie w każdym miejscu pozdrowienie katolickie przystoi. Uświadomiłem to sobie w pełni, gdy ktoś pozdrowił mnie tak, gdy stałem przy pisuarze.

Gdy spotkamy księdza diecezjalnego, kapłana-zakonnika powinniśmy też zawsze pamiętać o tym, by zwracać się do niego w sposób właściwy. W żadnej sytuacji nie możemy powiedzieć do niego „proszę pana” (czy do zakonnicy „proszę pani”). Wydawałoby się to oczywiste. Jednak nie dla wszystkich osób, jak pokazuje praktyka jest to oczywiste. Sam byłem świadkiem, gdy przedstawiciel władz zwrócił się do kapłanów „szanowni panowie” i nie był to wcale wojujący, fanatyczny ateista.

Rozmawiając z księdzem czy kapłanem-zakonnikiem nigdy nie używajmy drugiej osoby liczby pojedynczej. Zdarza się, niestety, że jakiś świecki mówi do księdza: np. „czy mógłbyś, księże, mi powiedzieć” (zamiast: „czy mógłby ksiądz mi powiedzieć”) lub: „co ojcze zrobiłeś...?” (zamiast: „co ojciec zrobił...?).