A A A

Savoir vivre jako dobre wychowanie

(Są to fragmenty książki Stanisława Krajskiego pt. „Savoir vivre jako sztuka życia. Filozofia savoir vivre”. Można ją nabyć najtaniej w księgarni znajdującej się na tej stronie.)

Wiele podręczników savoir vivre używa, również w swoich tytułach, nazwy „dobre wychowanie”. Mamy więc na przykład: „Podręcznik dobrego wychowania”, „ABC dobrego wychowania”, „Savoir-vivre. Poradnik dobrego wychowania”, „Młodzieniec dobrze wychowany”, „Jak wychować dżentelmena”.

Termin „dobre wychowanie” używa się w codziennym języku i w wielu podręcznikach savoir vivre zamiennie z terminami savoir vivre czy bon ton. Zauważmy, że jest to termin potoczny i bardzo ciekawie skonstruowany. Odwołuje się do najbardziej ogólnego rozumienia terminu „wychowanie” i określając je jako „dobre” tym samym sugeruje, że, gdy przebiega ono bez odwołania się do savoir vivre, jest złe .

Znaczenie tego terminu można jednak też ująć w perspektywie bardziej „profesjonalnej” rozumiejąc wychowanie jako proces złożony z elementów intelektualnych i wolitywnych, z nabywania wiedzy (wykształcenia) i pracy nad charakterem i cnotami.

Jeślibyśmy więc rozumieli savoir vivre jako dobre wychowanie (całościowe i skuteczne) to mielibyśmy na myśli pewien stan intelektu i woli człowieka, który polega na dysponowaniu określoną „światową” wiedzą dotyczącą życia towarzyskiego i szerzej zbiorowego, publicznego oraz na posiadaniu zespołu określonych umiejętności, zdolności i cnót, stan, który został uzyskany w wyniku wieloletniego procesu wychowania przebiegającego od najwcześniejszych lat dziecięcych.

Synonimem tak rozumianego terminu „dobre wychowanie” jest termin „kindersztuba”, który pochodzi z języka niemieckiego i oznacza, mówiąc najogólniej, umiejętność zachowania się nabytą w domu rodzinnym. Termin „Kinderstube” oznacza dosłownie „pokój dziecinny”. Jak pisze Jan Grad: „Ów pokój dziecinny to niejako miejsce edukacji w zakresie dobrych obyczajów, swoista sala ćwiczeń savoir-vivre`u, treningu obyczajowego”. Maria Dańkowska stwierdza: „Jeśli zaś pisze się o kimś, że jest człowiekiem bez żadnej kindersztuby, oznacza to, że jest niewychowany, że w dzieciństwie nie wpojono mu elementarnych nawyków, czyli – wyrażając się symbolicznie – w jego domu nie było dziecinnego pokoju. Co świadczy o tym, że nie był dzieckiem zadbanym, a w każdym razie zadbanym we właściwy sposób”.

Na czym dobre wychowanie polega? Co na ten temat piszą podręczniki savoir vivre?

Założyciel uniwersytetu w Oksfordzie Wiliam Wykeham ujął to bardzo krótko i celnie: „Dobre wychowanie tworzy pełnego człowieka”.

Konstancja Hojnacka (1880-1943) napisała w swoim podręczniku pt. „Kodeks towarzyski”: „Prawdziwe dobre wychowanie to nie szereg wyuczonych gestów codziennych, to nie bezduszna tresura, ale przede wszystkim na wskroś życzliwe ustosunkowanie się do ludzi, wyrażające się w przestrzeganiu tego, aby nikt w naszej obecności, a zwłaszcza z naszego powodu, nie doznał przykrości. Ażeby jednak każdy czuł się dobrze w naszym towarzystwie, musimy nauczyć się opanowania wszelkich odruchów niechęci, uprzedzeń, złego humoru, egoizmu, a nawet objawów chwilowego znużenia. Dobre wychowanie wymaga traktowania wszystkich z jednakową uprzejmością bez względu na to czy mamy do czynienia z ludźmi zależnymi od nas, czy też przeciwnie z takimi, na których właśnie nam zależy. Żadna sytuacja nie upoważnia, do zapominania o przysłowiu Nie czyń drugiemu co tobie niemiłe. Im lepsze wychowanie, im głębsza kultura – tym większa i szczersza bywa uprzejmość. Nie po to spotykamy się z ludźmi, ażeby im narzucać swoje złe nastroje i depresje. (...) Dobre wychowanie... uczy kultury duszy (...), to nie konwenans, ale umiejętność odpowiedniego zachowania się w każdej sytuacji”.

Tihamer Toth stwierdza w swoim podręczniku pt. „Młodzieniec dobrze wychowany”: „Opanowaniem swych ruchów, spojrzeń, wyrazu twarzy, zachowaniem się na ulicy, przy stole, w towarzystwie, swym zewnętrznym wyglądem itd. – tym wszystkim dajesz świadectwo, czy jesteś dobrze wychowany. Lecz samo zachowanie form towarzyskich nie czyni cię jeszcze w zupełności kulturalnym. Wszystko to może być czczym, zewnętrznym blichtrem, jeśli za tym nie kryje się dusza prawdziwie wartościowa! Prawdziwa uprzejmość wypływa z pięknego charakteru i dobroci serca. Bezdusznym stosowaniem samych tylko form zewnętrznych nie można jej sobie przyswoić”.

Angielskie Ministerstwo Oświaty pisało w instrukcji wydanej w latach czterdziestych XX wieku: „Nauczyciele powinni pielęgnować poczucie obowiązku i wpajać bezinteresowny szacunek dla innych, jako podstawę dobrego wychowania”. William McKechnie przytaczając ten cytat pisze: „Niemniejszą doniosłość mają te drobne obyczaje, które umilają współżycie ludzi. Do nich należą takie zalety, jak rycerskość w stosunku do słabych, wzgląd na uczucia innych, uprzejmość dla starszych, dbałość o czystość ciała i wygląd zewnętrzny, troska o poprawne wyrażanie się, jednym słowem dobre wychowanie”.

Irena Gumowska w swoim „ABC dobrego wychowania” mówi: „Czymże jest dobre wychowanie? W czym tkwi jego istota, co stanowi tu podstawę? Po prostu wzgląd na innych. (...) Obcowanie z ludźmi nakłada wiele obowiązków, przeważnie zresztą przyjemnych. Otoczenie nas urabia i my urabiamy nasze otoczenie; wzajemnie dostosowujemy się do siebie. W tym współżyciu zaś, jak już wspomniałam, zasadą postępowania jest wzgląd na innych. To jest właśnie tajemnica dobrego wychowania. Rodzimy się małymi egoistami, a pierwsze doznania umacniają nas w wierze, że jesteśmy najważniejsi. Wszyscy koło nas się kręcą: zmieniają pieluszki, karmią, usypiają, wyprowadzają na spacer. Mądre wychowanie szybko jednak uczy uspołecznienia: oddawania zabawek dzieciom, które ich nie mają; umiejętności bawienia się w grupie; dzielenia się smakołykami. Umiejętne wychowanie polega m. in. przede wszystkim na tym, by zwalczać egoizm, a przyzwyczajać do liczenia się z innymi. To są podstawy kulturalnego obejścia. Jeśli zostały mocno ugruntowane, wprost nie potrafimy zachować się niegrzecznie. Życzliwość dla ludzi, wzgląd na otoczenie, uprzejmość, opanowanie stają się naszą drugą naturą, nienaganne formy – naszymi nawykami, tak mocno zakorzenionymi, że omal nie umiemy inaczej żyć”.

Termin dobre wychowanie odnosi się równocześnie do dwóch zjawisk – pewnego procesu, zespołu zabiegów, którym człowiek jest poddawany oraz określonego efektu, który pojawia się w wyposażeniu wewnętrznym człowieka, a co za tym idzie również w jego zewnętrznych zachowaniach.

Ci, którzy mówią o dobrym wychowaniu jako swego rodzaju synonimie savoir vivre mają na myśli to drugie.

Dobre wychowanie to zatem trwały efekt wieloletniego kształcenia ludzkiego intelektu i charakteru – swego rodzaju „druga natura”, zespół nawyków, ugruntowanych i trwałych odniesień i postaw, umiejętności, cech, cnót.

Dobre wychowanie przebiega i owocuje przede wszystkim w perspektywie cywilizacyjnej i kulturowej – stanowi element ludzkiego, wewnętrznego uposażenia cywilizacyjnego i kulturowego.

Obejmuje ono znajomość etykiety i „profesjonalną” umiejętność jej stosowania, każdego jej elementu w każdej sytuacji, zawiera w sobie dobre maniery i to w sposób można powiedzieć pogłębiony. Wyraźnie też, ale w specyficzny sposób. wykracza poza obszar form grzecznościowych i ceremonialnych – realizuje określoną filozofię.

Nie jest to jednak filozofia pewnej całościowej sztuki życia, ale filozofia sztuki społecznego współżycia w ramach określonej kultury, kultury, którą uznaje się za swoją i którą jako kulturę stara się urzeczywistniać.

Dobre wychowanie to zatem specyficzne ucywilizowanie i ukulturalnienie człowieka będące efektem dokonywanych na nim przez otoczenie w znacznej mierze bez jego udziału i akceptacji zabiegów.

Ucywilizowanie to i ukulturalnienie nie jest oczywiście odrzucone przez tego, który został mu poddany. Może być jednak przyjęte i wypełnione na wiele sposobów. Dobre wychowanie ujęte jako proces, jako zespół zabiegów powiedzie się przecież w takim stopniu w jakim zezwoli na to, w istocie, ten, kto jest im poddany. Poza tym ten proces, ten zespół zabiegów nie musi być w każdym przypadku w pełni właściwy, całkowicie kompletny, dokonany w taki sposób i w takim duchu w jakim to być powinno. Ktoś może być dobrze wychowany w 100%, ktoś inny w 90%, a ktoś w 60%. W którym momencie możemy powiedzieć, że to już nie jest dobre wychowanie? Prawidłowa, precyzyjna odpowiedź na tak postawione pytanie wydaje się być niemożliwa.

Ktoś może dobre wychowanie zaakceptować w całości, uznać jego filozofię w pełni i do końca, starać się pogłębiać w sobie i wiernie, wręcz heroicznie realizować.

Ktoś inny jednak je przyjmuje, akceptuje, wypełnia, ale reinterpretuje – realizuje we właściwy dla siebie sposób, zgodny z indywidualnym swoim uposażeniem wewnętrznym, swoim światopoglądem, swoją życiową filozofią, swoją hierarchią wartości, swoją specyficzną postawą wobec samego siebie, innych i świata. To coś zaś, co określone tu zostało jako „swoje” może być wręcz sprzeczne z istotą, duchem i filozofią dobrego wychowania.

Taka indywidualna interpretacja dobrego wychowania może niekiedy więc doprowadzić do faktycznego zaprzeczenia jego istoty. Możemy wtedy powiedzieć, że dany człowiek jest dobrze wychowany, ale, że jest zarazem egoistą nie posiadającym, tak naprawdę wzglądu na innych, człowiekiem antypatycznym, wyniosłym, nieżyczliwym dla innych, sprawiającym innym przykrości z widoczną radością, raniącym drugiego człowieka „w sposób kulturalny” i „przy zachowaniu wszelkich form” bez jakiegokolwiek zaprzeczenia dobrym manierom.

Człowiek dobrze wychowany to może być człowiek, który całe dobre wychowanie traktuje wyłącznie instrumentalnie, który nabył umiejętności takiego poruszania się w jego ramach, że to w istocie w żaden sposób nie ogranicza jego swobody realizacji i manifestowania swoich antywartości.

Ktoś powie: A co z jego nabytymi w ramach dobrego wychowania cnotami? Czy taki człowiek tracąc je nie traci dobrego wychowania? Okazuje się, że nie. Jako człowiek dobrze wychowany będzie panował nad wszystkimi swoimi sprzecznymi z dobrym wychowaniem emocjami, odruchami. Nie będzie wypowiadał się nigdy w innym duchu, podejmował wprost takich działań, które sprzeczne byłyby ze wskazaniami dobrego wychowania itp., itd., ale i tak, w taki czy inny, okrężny czy zakamuflowany sposób powie czy zrobi „swoje” – coś, co faktycznie woła, z punktu widzenia dobrego wychowania, o pomstę do nieba. Powie to jednak czy zrobi w taki sposób, że formalnie nikt nie będzie mu mógł niczego zarzucić.

Każdy arystokrata był i to, można powiedzieć profesjonalnie i perfekcyjnie dobrze wychowany. Wielu arystokratów chciało i potrafiło używać dobrego wychowania w służbie swoich niskich pobudek, małostkowości i małoduszności, egoizmu, pogardy itp., itd.

Tihamer Toth pamiętając o tym wszystkim pisze: „Jeśli w parze z grzecznością nie idzie charakter, to z samą tylko zewnętrzną grzecznością może być ktoś i oszustem, bo pod ładnie zaprasowanym fartuszkiem kryje się często dusza zepsute, piękne jabłko toczy robak! Jeślibym miał do wyboru towarzystwo dwóch ludzi, z których jeden byłby oszustem, choć jadłby raka z najwyszukańszą wytwornością, a drugi poczciwiec – pożal się Boże! – nóż by do ust wkładał, bez wahania wybrałbym tego drugiego. Mówi francuskie przysłowie, że piękność bez cnoty to kwiat bez zapachu (...) Szara muszelka może ukrywać perłę bezcenną, a chropowaty kruszec złoto”.

Należy się z tym zgodzić. Trzeba jednak również dodać coś, co należy uznać za truizm, a mianowicie, że jeśli mamy do czynienia z dwoma „oszustami” lepszy będzie oszust dobrze wychowany niż prostacki i wulgarny, a jeśli spotkamy dwie „perły bezcenne” ta będzie jednak cenniejsza, która będzie posiadać dodatkowy szlif dobrego wychowania.