A A A

Savoir vivre jako etykieta

(Są to fragmenty książki Stanisława Krajskiego pt. „Savoir vivre jako sztuka życia. Filozofia savoir vivre”. Można ją nabyć najtaniej w księgarni znajdującej się na tej stronie.)

Co to jest etykieta? Pojawiają się jej różne definicje i charakterystyki. Jedni stwierdzają, że są to po prostu „formy cywilizowanego zachowania” czy „specjalna forma ceremonialnego zachowania”, „ceremonialne i konwencjonalne zachowanie się” lub „powszechnie przyjęte zasady właściwego zachowania”. Inni charakteryzują ją jako „ceremonialny sposób zachowania i ubierania się podlegający ustalonemu porządkowi szczególnych uroczystości” lub np. „międzynarodowy język kurtuazji”.

Irena Kamińska-Radomska charakteryzując etykietę biznesu stwierdza też, że jest ona zbiorem zasad, właściwych zachowań w życiu zawodowym i społecznym, że jest to międzynarodowo uznany system kurtuazji i form, który służy tworzeniu, utrzymywaniu i normowaniu stosunków międzyludzkich w sytuacjach służbowych.

Hans George Schnitzer pisze: „Wyraz etykieta pochodzi od francuskiego etiquette początkowo oznaczającego znak na słupku, będący znakiem granicznym posiadłości ziemskich. Potem nazwa ta została użyta do nalepek na towarach, a w niektórych językach kartek z notatnika. Stary sposób znakowania granic i nowy wspomagania pamięci zeszły się ze sobą wtedy, gdy w rozkwicie absolutyzmu dworacy na dworze wersalskim korzystali z karteczek ze wskazówkami, odnoszącymi się do coraz bardziej skomplikowanego ceremoniału dworskiego. Już z wyrazu ceremoniał wynika, że etykieta rozumiana jako całokształt zasad towarzyskiego zachowania się ma zastosowanie w ściśle określonym miejscu. Jest odpowiednia w warunkach oficjalnych i dworskich. Oznacza to, że w rządowych przepisach protokolarnych jest ona do dziś pożytecznym instrumentem, ułatwiającym spotkania w sprawach międzynarodowej polityki państwa”.

Wszystko te wypowiedzi są albo zbyt ogólne albo nieprecyzyjne lub, niekiedy, nawet nietrafne.

Etykieta jest oczywiście zbiorem zasad zachowania, ale jest to zbiór tylko tych najbardziej szczegółowych, drobiazgowych zasad dotyczących bardzo konkretnych, ściśle określonych sytuacji. W skład etykiety nie wchodzą zasady ogólne. Jest ona przecież zbiorem zasad określających formy zachowania, a nie zbiorem ogólnych reguł postępowania.

Określa ona zachowania ceremonialne, ale to wcale nie oznacza, że w związku z tym należy ją stosować tylko w sytuacjach bardzo oficjalnych, międzypaństwowych itd. Ceremoniał to coś, co podkreśla wagę chwili, uroczystość wydarzenia, ważność (dla stosującego etykietę) osób, których dotyczy. Chwila może być ważna dla rodziny czy niewielkiego, prywatnego grona osób (ślub, wesele, chrzest, rocznica ślubu, a nawet choćby imieniny). Wydarzenie może być uroczyste dla kilku osób, które biorą w nim udział lub nawet dla jednej z nich (oświadczyny, wręczenie dyplomu, czy choćby przeprosiny, a nawet zwykłe spotkanie towarzyskie). Jedna osoba może okazać drugiej jak jest dla niej ważna nawet przy zwykłym, codziennym spotkaniu.

Etykieta może ułatwiać nie tylko biznesowe czy międzynarodowe spotkania, ale w praktyce każde spotkanie osób. Może „tworzyć, utrzymywać i normować” każdy typ ludzkich stosunków, choćby sąsiedzkich czy przyjacielskich.

Etykieta zawsze stanowi język kurtuazji, ale nie tylko do niej się ogranicza jest też językiem manifestacji wszelkich pozytywnych odniesień, wyższej kultury, szacunku dla drugiego, troski o niego itp.

Etykieta to jeden z elementów savoir vivre. Jeżeli ktoś sprowadza savoir vivre do etykiety lub po prostu wyodrębnia ją z savoir vivre i stosuje się tylko do niej to mamy wtedy do czynienia wyłącznie z pewnym, często całkowicie pustym, ceremoniałem, który traktowany jest tylko jako przyjęta w danym środowisku konwencja. Tak traktowana etykieta jest równoznaczna z protokołem (np. biznesowym czy dyplomatycznym) czy kodeksem (np. kodeksem towarzyskim).

Protokół czy kodeks to bowiem coś, co ustala się, jakby się wydawało, dowolnie w celu osiągnięcia określonych skutków. Z reguły chodzi o nadanie pewnym wydarzeniom szczególnie uroczystej formy oraz wyeliminowanie z nich pewnych negatywnych zjawisk oraz osiągnięcie określonych pozytywnych efektów. Etykieta potraktowana jako protokół stosowana jest w dyplomacji, biznesie, administracji itp.

Czy jednak etykieta tak traktowana staje się dowolną konwencją? Czy można, jak próbują tego niektórzy ograniczać ją, upraszczać, przekształcać, dowolnie nią manipulować?

Zobaczmy jak to ma miejsce w wypadku protokołu dyplomatycznego. Jak pisze C. Ikanowicz: „Protokół dyplomatyczny określa reguły postępowania i zachowania dyplomaty, normy obowiązujące w kontaktach urzędowych z władzami państwa akredytacji, jak również we wzajemnych stosunkach między placówkami dyplomatycznymi innych państw w danej stolicy. Protokół dyplomatyczny reguluje także wzajemne kontakty osób reprezentujących dane państwo, jak również instytucji i urzędów”.

Charakter protokołu dyplomatycznego jest zatem taki, że musiał być i był kształtowany na przestrzeni dziejów jako pewna konwencja przez dyplomatów i ośrodki władzy, w praktyce przede wszystkim przez Wenecję, Bizancjum, dwór papieski, a następnie na Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku.

Jednak, gdy porównamy podręcznik protokołu dyplomatycznego z jakimkolwiek podręcznikiem savoir vivre okaże się, że pojawiają się w nich te same problemy i są rozwiązywane dokładnie w taki sam sposób – to jest ta sama etykieta. Różnica jest tylko taka, że protokół dyplomatyczny porusza ponadto problematykę właściwą tylko dla międzynarodowych kontaktów między państwami.

Potwierdza to C. Ikanowicz stwierdzając: „Protokół to również zasady dobrych manier, powszechnie przyjętych i stosowanych w płaszczyźnie towarzyskiej”.

Ta uwaga dotyczy również protokołu biznesowego czy stosowanego w administracji czy gdziekolwiek indziej.

Tak więc zasady savoir vivre leżą zawsze u podstaw etykiety (czy jakiegokolwiek protokołu) i wyznaczają ich wskazania.

Powróćmy jeszcze do ceremonialnego wymiaru etykiety.

René König pisze: „Ceremoniał polega po prostu na tym, iż w wypadku dowolnej postawy chodzi nie tylko o to, co ona wyraża, lecz również i o to, jak to wyraża. W tym sensie już w życiu człowieka prymitywnego występuje takie mnóstwo ceremoniałów, że mogłyby one wręcz objąć całą egzystencję. Im wyższy stopień rozwoju, poczynając od wysoko rozwiniętych kultur starożytności, tym ceremonialność nie tylko zyskuje na wyrazie, lecz rozpada się również na cały szereg drobiazgowo opracowanych poszczególnych systemów, na przykład konwenans, etykieta tzw. dobre obyczaje, które w ostatecznym rachunku pozwalają wznieść ten wspólny gmach, zwany cywilizacją. Ten proces jednak zawsze dąży w końcu do przełamania pierwotnych instynktów i popędów ludzkich, by utorować drogę wyższym formom kultury. Wynikające z ograniczeń zahamowania tworzą stopniowo drugą naturę człowieka, w której jawi się on przede wszystkim jako wytwór kultury społecznej. Wychowanie przenosi te ograniczenia z pokolenia na pokolenie, tak że stopniowo powstają małe i wielkie tradycje. Wśród nich człowiek czuje się w końcu o wiele bezpieczniej niż w swojej pierwotnej, zwierzęcej naturze. Z tej perspektywy na wszystkie dotychczasowe procesy historyczne możemy patrzeć jako na swego rodzaju samoudomowienie człowieka”.

Tekst powyższy zawiera kilka cennych uwag. Zawiera też pewne, jak się wydaje, błędne oceny i rozstrzygnięcia, z którymi trzeba by polemizować.

Należy zgodzić się z R. Königiem, że zwiększenie stopnia i zakresu ceremonialności (wprowadzanie etykiety w coraz szerszym zakresie) jest znakiem rozwoju cywilizacji i kultury. Im wyższy stopień i zakres ceremonialności tym wyższy stopień cywilizacji i kultury. Nie może być wyższej cywilizacji bez rozwiniętych form ceremonialności, które są w jej ramach wciąż stosowane.

Należy się z nim zgodzić również w tym, że wprowadzanie etykiety, stosowanie się do niej przełamuje zwierzęce instynkty i popędy i toruje drogę wyższym formom kultury.

Należy się zgodzić z R. Königiem, że proces wprowadzania etykiety jest procesem „samoudomowienia” człowieka, a to przecież oznacza, że jest procesem, w ramach którego buduje się i wyposaża właściwe, w pełni ludzkie, osobowe środowisko człowieka i warunki jego trwania i rozwoju.

Nie można się z zgodzić z jego twierdzeniem, że zahamowania będące efektem stosowania etykiety „tworzą stopniowo druga naturę człowieka, w której jawi się on przede wszystkim jako wytwór kultury społecznej”. Zahamowania te bowiem, jak wynika to zresztą wprost z samego tekstu R. Königa, są istotnym czynnikiem służącym wyeliminowaniu lub wyciszeniu instynktów i popędów zwierzęcych, wprowadzeniu wyższych form kultury i „samoudomowieniu” człowieka, a zatem są istotnym czynnikiem w uduchowieniu człowieka, nadaniu właściwej roli w jego życiu intelektowi i woli, a więc w uczłowieczeniu człowieka, wyeksponowaniu jego właściwej, prawdziwej, w pełni i do końca ludzkiej natury.

Etykieta nie jest i nie może być tylko zespołem pustych form, form będących efektem jedynie konwencji. Poprzez nią realizujemy pewien cel, który nie ogranicza się tylko do tego, na co wskazuje R. König. Przestrzegając etykiety zgodnie z jej duchem realizujemy pewne bardziej ogólne zasady i wypełniamy określoną filozofię.

Warto w tym miejscu podkreślić, że etykieta to propozycja najbardziej właściwych, przetestowanych przez wieki zachowań będących realizacją savoir vivre, jej filozofii i ducha. Większość jej wskazań nie jest kwestią tylko pewnego kodu kulturowego, języka kurtuazji, ceremoniału, konwencji, ale posiada racjonalne, logiczne uzasadnienie, stanowi najdoskonalszą praktykę savoir vivre. W tym kontekście następująca uwaga, którą można znaleźć na okładce jednego z podręczników savoir vivre jest nietrafna i świadczy o braku zrozumienia: „Wszyscy, którzy od wczesnego dzieciństwa mieli sposobność zapoznania się z formami kontaktów międzyludzkich, mają tę przewagę, że będzie im kiedyś łatwiej postępować z serdecznością i poczuciem taktu zamiast trzymania się sztywnej, bezsensownej etykiety”.

Ci zatem, którzy sprowadzają savoir vivre do etykiety i traktują ją tylko jako kodeks obowiązujący w niektórych sytuacjach, kodeks, którego przestrzeganie ma im pomóc w realizacji ich własnych celów gubią nie tylko sens savoir vivre, ale i sens samej etykiety, co powoduje, że nawet wtedy, gdy przestrzegają jej bardzo szczegółowo i starannie są w sposób wyraźny, rzucający się w oczy pozbawieni savoir vivre.

Ktoś, kto tak rozumie savoir vivre i w taki sposób traktuje etykietę przestrzega ją od czasu do czasu, w wybranych sytuacjach, w odniesieniu tylko do niektórych osób nie rozumiejąc jej ducha, stosując ją literalnie i „po łebkach”, pomijając niektóre jej wskazania (bo uznaje je za nieistotne). Wypełnia ją zatem zawsze niewłaściwie, i nie do końca.

Dla takiej osoby każde zachowanie podyktowane przez etykietę jest zachowaniem sztucznym, niezgodnym z jej właściwym, przyjętym na co dzień, „naturalnym”, zachowaniem.

Osoba taka gubi się w labiryncie etykiety, nie potrafi równocześnie zastosować wielu jej nakazów. W praktyce owocuje to zespołem dysonansów: obok zachowań etykietalnych pojawiają się sprzeczne z nimi zachowania spontaniczne, automatyczne, odruchowe.

Ktoś więc wita się z ważną osobą według wszelkich zasad etykiety, ale odruchowo trzyma przy tym rękę w kieszeni i to, o zgrozo, marynarki. Ktoś przerywa jedzenie, by zgodnie z etykietą wytrzeć usta serwetką przed sięgnięciem po kieliszek wina i spontanicznie...dłubie w nosie. Ktoś rozmawia z drugą osobą według wszelkich zasad bon tonu, a nogi rozjeżdżają mu się i odruchowo garbi się i spontanicznie przyjmuje postawę dojarki itp., itd.

Osoby traktujące savoir vivre jako powierzchowną i formalną etykietę często nie pamiętają o niektórych zasadach lub nie są w stanie przestrzegać w tym samym momencie kilku z nich naraz.

Na przykład siedząc przy stole podczas posiłku i prowadząc ożywioną rozmowę nie są w stanie jednocześnie pamiętać o tym, by nie mówić z pełnymi ustami, nie podnosić głosu, nie nachylać się nad talerzem, nie robić „skrzydełek” (trzymać łokcie przy sobie), odkrajać tylko małe kawałki mięsa, nie kroić kartofli nożem, nie krzyżować nóg, wycierać usta serwetką przed każdym sięgnięciem po kieliszek itp.

Mężczyźni sprowadzający savoir vivre do etykiety zapominają nierzadko o tym, że do czarnego garnituru należy założyć czarne skarpetki (i paradują w jasnych) lub np. tak wiążą krawaty, że ich końce znajdują się kilkanaście centymetrów ponad paskiem.

Kobiety sprowadzające savoir vivre do etykiety zapominają o tym, by torebka i buty pasowały do siebie kolorystycznie lub nagle z eleganckiej torebki wyciągają plastikową tandetną zapalniczkę czy plastikowy długopis.

Osoby takie traktując normy savoir vivre jako sztywne zasady nie radzą sobie często w nietypowych sytuacjach. Sztywne zastosowanie jakieś zasady może też być w określanym kontekście sprzeczne z savoir vivre`m.

W ten sposób rodzą się sytuacje niezręczne, pojawiają się wydarzenia komiczne, mamy do czynienia z brakiem taktu, Faux pas (wymawia się fo pa), gafą.

O takcie i braku taktu będziemy jeszcze wspominali w tej książce. Powiedzmy więc kilka słów o faux pas i gafie. Terminy te często niesłusznie traktowane są jako synonimy. Zachowania określone przez nie są trudne do zdefiniowania. Może dlatego, że rangę faux pas czy gafy nadaje im często kontekst. Mamy poza tym do czynienia z faux pas czy gafą tylko wtedy, gdy tak odbiorą to uczestnicy danego wydarzenia.

Faux pas to z francuskiego „fałszywy krok”, „błąd”. Jednak ten fałszywy krok czy błąd, to „niewłaściwe zachowanie się w towarzystwie” to jeszcze nie dramat, to nie coś, co powoduje jakieś wielkie towarzyskie komplikacje, oburzenie i potępienie. Faux pas to błąd, jak celnie to ujął H. R. Żuchowski, „wzbudzający odruch protestu”.

W Internecie znalazłem następujący przykład faux pas: „Ile razy jeszcze popełnisz faux pas i napiszesz fou pa?”. I. Kamińska-Radomska omawia w swoim podręczniku faux pas z zakresu komunikacji niewerbalnej (np. trzymanie rąk w kieszeniach, siedzenie w rozkroku, żucie gumy w obecności innych), faux pas w intonacji (np. protekcjonalny ton, zbyt głośne mówienie) czy faux pas popełniane przez gości na przyjęciu (np. oddawanie brudnego naczynia kelnerowi, który niesie tacę z poczęstunkiem; trzymanie talerza z jedzeniem w jednej ręce, a kieliszka w drugiej; trzymanie kieliszka nie za nóżkę), faux pas przy stole (np. patrzenie komuś w talerz; oblizywanie noża; opieranie się łokciami o stół; gestykulowanie ze sztućcami w rękach).

Gafa to termin również pochodzący z francuskiego (gaffe) oznaczający „głupstwo”, „wsypę”. Słowniki podają, że to niezręczność; niezręczne odezwanie się; potknięcie towarzyskie, uchybienie formom, niewczesny wyskok, postępek nie na miejscu. H. R. Żuchowski stwierdza, że jest to „niezręczny postępek”, postępek, „który może urazić drugiego człowieka”.

Z podręcznika „ABC dobrych manier” dowiadujemy się, że: „Gafa najczęściej występuje podczas spotkań wielu nie zaprzyjaźnionych ze sobą osób. Może polegać na krytyce pisarza spowinowaconego z jedną z obecnych pań, wyszydzaniu brata siedzącego obok nas mężczyzny”.

H. R. Żuchowski w swojej „Czarnej księdze gaf towarzyskich” wymienia gafy, które mogą się każdemu zdarzyć, ale wskazuje również na gafy „wynikające z braku kindersztuby” czy „gafy z nieświadomości”, których człowiek reprezentujący savoir vivre nie powinien popełniać. Ilustrując gafy pierwszej kategorii opisuje np. taką sytuacje: chłopak zaprasza dziewczynę do teatru ( z myślą, że będzie to randka) i mówi jej, że może zabrać ze sobą koleżankę, a ona zabiera ze sobą kolegę. Jako przykład gafy drugiej kategorii podaje taką sytuację: osoba organizująca uroczyste przyjęcia umieściła na zaproszeniach napis „zapraszamy wraz z małżonką”; zaproszenie takie otrzymał między innymi minister, który był wdowcem i biskup (na zaproszeniu powinno być w takim wypadku napisane „zapraszamy wraz z osobą towarzyszącą”).

Warto jeszcze podkreślić, że ścisłe przestrzeganie etykiety i nie branie pod uwagę specyficznych okoliczności danego wydarzenia często powoduje skutki, których nie dopuszcza nie tylko savoir vivre, ale i sama etykieta.

Przykład takiego zachowania podaje E. Pietkiewicz w jednym ze swoich podręczników savoir vivre. Pisząc tam o etykiecie związanej z powitaniem pyta: „czy zawsze musimy się ukłonić?” i stwierdza: „Nie, nie zawsze. Czasami przypadkowo spotkana osoba nie chciałaby z jakichś powodów być widziana. Przyczyny mogą być różne. Niekiedy spędziliśmy wieczór z przyjaciółmi i ciężko nam się wraca do domu, kiedy indziej idziemy w jakimś miłym towarzystwie. Zarówno w pierwszym, jak i w drugim przypadku spotkanie znajomych nie leży w naszym interesie. Człowiek taktowny szybko oceni sytuację i skieruje wzrok w inną stronę. Po prostu uda, że nic nie widzi. A co myśleć o człowieku, który natarczywie będzie się przyglądać spotkanemu i koniecznie się ukłoni? Co więcej, następnego dnia powie kolegom w pracy kogo widział, z kim, w jakiej sytuacji. Postara się oczywiście zakończyć opowiadanie własnym komentarzem. Nie będziemy tego komentować”.

Różne zasady etykiety mogą w pewnych sytuacjach podpowiadać odmienne rozwiązania. Nie wystarczy tu znajomość tylko etykiety, by wybrać właściwe wyjście. Klasycznym przykładem takiej sytuacji była sytuacja, która powstała podczas oficjalnego przyjęcia w Wielkiej Brytanii zorganizowanego przez rząd na cześć Gandhiego. Podczas tego przyjęcia podano karczochy, a ponieważ spożywa się je rękoma podano do nich srebrne miseczki z wodą do umycia palców. Hinduski polityk nie znając europejskiej etykiety zidentyfikował zawartość takiej miseczki jako napój (pływał w niej plasterek cytryny) i popijał z niej co chwila. Gospodarze i pozostali goście mieli do wyboru albo trzymać się tego wskazania etykiety, które nakazywało im umyć palce w takiej miseczce, albo zastosować zasadę okazania szczególnego szacunku honorowemu gościowi (a więc, między innymi, nie dopuścić do tego, by jakoś źle się poczuł czy skompromitował). Rozstrzygniecie mogło być tylko jedno. Wszyscy zaczęli postępować identycznie jak Gandhi.

Osoby traktujące savoir vivre tylko jako etykietę będą więc prędzej czy później oceniane przez osoby dobrze wychowane jako istoty nieokrzesane, które wyuczyły się tylko (trochę jak małpa) zasad.

Niestety wiele podręczników, szczególnie tych, które przeznaczone są dla sfery biznesu (odpowiadając zresztą na swoiste zapotrzebowanie ludzi interesu) proponuje, by traktować savoir vivre tylko jako pewną etykietę obowiązującą w stosunkach służbowych, etykietę, która jest przede wszystkim formą, kodem, która ma sens tylko jako pewien instrument pomocny w rozwiązywaniu problemów zawodowych i ekonomicznych. Ma to odzwierciedlenie nawet w ich tytułach, takich jak: „Savoir vivre na usługach twojej firmy”, „Savoir-vivre w życiu zawodowym. Dobre obyczaje kluczem do sukcesu”.

I tak z jednego z tych podręczników, dowiadujemy się, że etykieta jest potrzebna, bo jej przestrzeganie przez pracowników firmy ma znaczny wpływ na kształtowanie jej wizerunku. Czytamy tam: „Okazuje się, że wizerunek wielu firm usługowych zależy w dużej mierze od jej pracowników i od ich odpowiedniego stylu bycia. Jest on najlepsza formą autoreklamy, zawsze w każdym środowisku, przeważnie zwiększa też szansę na zdobycie upragnionego celu”.

Inny z tych podręczników kończy się w sposób następujący: „Savoir-vivre to nie panaceum ani dogmat. Oszczędźcie sobie męki dochowywania wierności kurtuazji wobec tych, którzy nie wiedzą nawet o jej istnieniu. Nie chylcie pokornie czoła przed chamstwem i jawnym egoizmem. Jesteśmy pewni, że wasza kariera niechybnie by na tym ucierpiała, gdybyście przypadkiem zastosowali się dosłownie do absolutnie wszystkich rad, których tu nie oszczędziliśmy. Savoir-vivre rozumiany zbyt jednoznacznie lub bałwochwalczo stosowany ogranicza możliwości działania i nie pozwala się rozwijać. Warto zostawić choć trochę miejsca na spontaniczność gestów, a nawet na ułańską fantazję w stylu szyk i szok”.

Jeszcze inny taki podręcznik zadaje we wstępie następujące pytania: „Jakie zachowanie jest wskazane w życiu zawodowym? W jaki sposób taktowne postępowanie może pozytywnie oddziaływać na kontakty z partnerami w interesach, z gośćmi, z klientami i, oczywiście, na atmosferę w miejscu pracy?”.

Świat biznesu po latach badań nad różnymi pozaekonomicznymi czynnikami posiadającymi pozytywny wpływ na funkcjonowanie firmy dochodzi w coraz większym stopniu do wniosku, że warto zadbać o to, by pracownicy przestrzegali etykiety, a nawet reprezentowali savoir vivre. To dobre, bardzo dobre zjawisko. Ma ono jednak też pewne ujemne strony: powoduje, że wielu ludzi, którym tak etykieta jak i cały savoir vivre były dotąd obce wprowadza je w swoje życie z przyczyn można by powiedzieć komercyjnych – sprowadza savoir vivre do etykiety i traktuje ją wyłącznie instrumentalnie.